..:: b3 ::..
Czemu te poniedziałki z góry są takie przegrane? Dzień tygodnia jak każdy inny. Mimo, że trzeba znów wstać o 6:30 i być w szkole od 8 do 16:30 (tjaa... to moja własna nieprzymuszona wola), to poniedziałki w gruncie rzeczy nie są dniem, którego można nienawidzieć, bo i po co? Po co mieć dzień w tygodniu, który jest nie miły. Jeden dzień - niby nic. W miesiącu 4 dni - w sumie też nic. Ale to jest 13% miesiąca, którego się nie lubi. 52 dni w roku co daje coś koło 14% z całego roku. Niby 'nic' takiego, ale po co być wtedy nie w humorze? Lubię poniedziałki, poniedziałki są fajne. Ale nie lubię wtorków i całe obliczenia na nic, na jedno wychodzi, buu! Trzeba coś z tym zrobić. Może od dzisiaj wtorek nie będzie wtorkiem ale choćby Tuesday'em. Dobra, w skrócie to by zabrzmiało tak, że zaczyna mi się podobać to co się dzieje, niezależnie od czasu, ani dnia tygodnia. Jest ciekawie (z wyjątkami). I mogłoby tak zostać jak najdłużej. Nie że jest tak niewiadomo jak fajnie, ale no... po co narzekać?
Jutro zapowiada się fajny dzień... Sprawdzian z geografii, z biologii - to 'nic'. Będzie dobrze, 'naczyy' nie tyle co będzie, ale musi być dobrze ;]
W każdym bądź razie, dalej pozostaje problem niedorozwiązania. A skoro nie da sie go rozwiązać to w sumie chyba go nie ma (tego problemu) :)
Dodaj komentarz