Kosmos, Panie, Kosmosem, ale porządek byc...
Czekoladowy brąz spowodował wzrost mojego IQ znowu ;O (tak, tak, może byc jeszcze wyższe). Także już pod żadnym pozorem nie jestem 'tempą' blondynką. AAaa, nawet 'tempym' fioletem nie jestem ;D
Korzystając z okazji, kiedy jestem mądrzejsza, zaczęłam robic lekcje z Języka Polskiego. Jednakże moja mądrośc nie okazała się wystarczająca by opisac co autor (tu: wiersza) miał na myśli. Poraz któryś jednak okazuje się, że autor (tu: opracowania) głupi jest i źle myśli co autor (tu znów: wiersza) miał na myśli. (Myślałam, że autor (tu: wiersza) ma co innego na myśli niż autor (tu: opracowania). A nie mogę byc zdana tylko na swoje ajdie (i've got an idea!) i ten głupi autor (tu: opracowania znów) może okazac się mi bardzo przydatny. Ale generalnie to kij z tym, przecież nigdy nie lubiałam (czy nie lubiłam) polaskiego, bo ja nie lubiec pisac ogólnie rzecz biorąc niczego co długie ma byc i treściwe jeszcze na dodatek, to już całkiem na wymioty zbiera. Najgorsze są prace klasowe. I te punkty za rozwinięcie tematu i za ortografie, i interpunkcje. Jakaś drobna uwaga, że zakończenie za krótkie i nie ma podsumowania. Ale co tam zakańczac jak się dobrze nie zaczęło nawet. A i ręka od pisania boli, a zamienic na lewą nie można, bo wyjdą bazgroły ukośne na dwie linijki i koślawe, a i tempo pisania spadnie do 5 znaków na minutę, więc szkodza czasu, lepiej pomyślec (głupi nawyk). To jak pisanie pracy semestralnej z historii. Wiem o czym mam pisac, orientuje się w temacie, materiały mam, przyrządy do pisania też i inne takie podstawowe rzeczy jak oświetlenie na przykład i dogodne warunki, i kawe, i herbate, i w ogóle wszystko wszystko, a pisanie takiej pracy idzie jak krew z nosa, albo i gorzej nawet. Krew z nosa potrafi leciec szybko, kiedyś w pół minuty miałam dwa ręczniki papierowe czerwone i zlew cały ochlapany, ale była jazda, straciłam więcej krwi przez nos niżbym sobie palca ucięła. Dobrze, że mam takie coś raz na 2 lata, to się nie wykrwawię na śmierc, ale marnotrastwo się zrobiło, mogłam uratowac moją krwią życie komuś a to spłynęło rurami gdzieś razem z mydlinami. Miałam doła przez 2 tygodnie z tego powodu. ;x Także wniosek jest jeden i ogólny, że nie lubię przedmiotów humanistycznych. Nie cierpię, wręcz nienawidzę.
I do dupy z taką robotą.
I szaleństo, kosmos. Przy okazji. Deszcz pada, bla bla bla. A ja się biorę za matematykę. I będzie to bardzo miły wieczór. :)
Dodaj komentarz