Marzenia zabijają wspomnienia.
A Emocje przywołują, może bardziej niż jakieś tam zagłębianie się i zawieszanie się na dłuższą chwilę żeby przypomniec sobie jakie buty nosiłam wiosną 1994 roku. I niby co do tego mają marzenia i emocje, jakiekolwiek. Ale zaśmiecanie sobie przekaźników marzeniami o podróżach na księżyc albo marzeniami o vansach z koniczynkami bynajmniej, i oby tylko, powoduje, że to te zwykle życiowe sytuacje nie tkwią w pamięci na tyle długo co by można by sobie było je w każdej chwili (zwykłej i normalnej, pod wpływem jedynego pomyślenia o tym) przypomniec. Wyimaginowane sytuacje będą zawsze bardziej interesujące od tych zwykłych codziennych. Bo rzeczywiście wyjazd do Dżapanii wyrył by się w pamięci, a wędrówki codzienne do szkoły nie, nawet nie przypomnę sobie w którym miesiącu prawie walnąłby mnie samochód, ale przypomnę sobie, że był czerwony. Jednakże o wspomnianych wcześniej butach nie przypomnę sobie ni chu chu, chociaż emocje towarzyszące zakupom ich na pewno były wielkie. Co prawda mam pewne przypuszczenia, że były to takie jasne buciki, adidaski na rzepy z takim bajerem przy podeszwie co to świecił jak się stąpało. Szaleństwo kosmos. Ale czy to nie była aby jesień 1993?
Szkoda mi tego co minęło, mimo, że tego nie pamiętam... Było fajnie, byc może. Bardziej było nijak. Bo miłe wspomnienia zostały przesłonięte przez złe, a złe puściłam w niepamięc, co za tym idzie - miłe też.
Tak mi się pomyślało ostatnio.
A teraz koniec wspominania.
Teraz matma, fiza, matma, matma, fiza, fiza, matma, fiza, fiza, fiza, matma, fiza, matma, matma, fiza, fiza, matma, fiza, fiza, fiza, matma, fiza, matma, matma, fiza, fiza, matma, fiza, fiza, fiza, matma, fiza, matma, matma, fiza, fiza, matma, fiza, fiza, fiza, matma, fiza, matma, matma, fiza, fiza, matma, fiza, fiza, fiza, matma, fiza, matma, matma, fiza, fiza, matma, fiza, fiza, fiza, matma, fiza, matma, matma, fiza, fiza, matma, fiza, fiza, fiza, matma.
Że niby taka mądra jestem...
Warto mieć wspomnienia.
Bez nich byłoby pusto i szaro.
Dodaj komentarz