Mr. Bocelli, please, Elmo's trying to...
Wszechbyt i niebyt, wszechświat i nieświat. Niemoc i moc, bez mocy. Wszystko i nic. Doprawdy? Ależ nie.
Dopóki jutro jutra, a wczoraj wczoraj. Godzina umknęła wręcz niezauważalnie. Jest coraz mniej czasu, a coraz więcej chęci może i ambicji może, ale to może tylko, też. Jest całkiem normalnie i całkiem w porządku. Zapominam już całkiem ooaaeeuuii. Bo to w sumie kawał chama był/jest. Ale...
Ale został mi jakiś miesiąc z tygodniem chyba bodajże(rze?) do tour de matur. Więc staram się nie myślec o tych wszystkich pierdołach mało istotnych i mało ważnych, ale ostatnio utknęła mi w głowie taka wanna straszna, a właściwie obraz tej wanny, pomarańczowej, stojącej na nóżkach, niezabudowanej, nie brudnej wcale, ale po prostu strasznej. I boje się tej wanny, jak kibelkowego potwora z dzieciństwa. Tragikomedia. Także myślenie i zajmowanie się również rzeczami zbędnymi jest w tym momencie wysoce nie na miejscu, a zajmowanie się tymi bez sensownymi rzeczami świadczy co najwyżej o moim lenistwie wszechpanującym i wszechogarniającym. Ale co tam jakieś tour de matur, szybko zleci czas do niej, a i jeszcze szybciej ona sama.
Dodaj komentarz