Pisanie bloga zaczęło mi sprawiac ostatnimi czasy tyle trudnosci co pisanie sprawozdan z laborek z fizyki.
Ale nie pisanie po prostu bylo by zbyt proste...
Dlatego od czasu do czasu moge sie na tyle wysilic, by cos tam tu bazgrnac, zeby moj kochany wiekowy juz nawet blog nie umarl smiercia naturalna.
Mhm.
W dalszym ciagu marudze i narzekam. W dalszym ciagu chce DeLoreana i Pana M. I nic, kompletnie nic nie robie w tym kierunku, zeby miec DeLoreana i Pana M. No, oprocz chcenia. Ze niby mysle sobie o tym jak to fajnie bylo by miec ten i tego i moj ten jakby biologiczny komputer czy cus wysyla odpowiednie czestotliwosci do wszechswiata, z chceniem, z pragnieniem itp, a wszechswiat mi odpowiada... Bynajmniej sie stara odpowiadac, bo ja jeszcze nie jestem gotowa najwyrazniej by ta odpowiedz odebrac. Wykorzystac. Posiasc. Cokolwiek.
No bo przeciez najwazniejszymi rzeczami w życiu... nie są rzeczy...