Bez tytułu
"To co dzieje się teraz i po teraz tak długo nie ma znaczenia dopóki jutro jutra jest takie samo jak wczoraj wczoraj."
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
"To co dzieje się teraz i po teraz tak długo nie ma znaczenia dopóki jutro jutra jest takie samo jak wczoraj wczoraj."
Więc nawiąże tym razem do moich niby to "emocjonalnych problemów", których wydaję mi się, że i tak nie posiadam, ale i tak dobrze jest rozwiać wszelkie wątpliwości (które mimo to, że zostaną rozwiane to i tak będą ;]). Hrhr ;]
Sytuacja wygląda jasno, znaczy tak normalnie. Bo mam te naście lat i dopuszczalne są u mnie wszelakie zmiany nastroju, nawet jak nie umiem dobrze tych zmian określić. Jej, poprostu raz jest dobrze, raz źle. Czasem trzeba ponarzekać, pomarudzić. Nie żebym od razu była specjalistą w tych sprawach (od marudzenia;>). Takie zachowanie jest (wg mnie) normalnym zachowaniem. Nie ma tu żadnych 'emocjonalnych problemów'. A fakt, że odkrywam to i owo, bo jest mi to do szczęścia potrzebne (tu: nowe doświadczenia) to chyba nic złego. Zresztą użycie tu słowa 'chyba' nie jest odpowiednie, bo skoro ja uważam, że to jest (dla mnie) w porządku, to nikt inny mi nie może powiedzieć, że to jest (dla mnie) złe. ('to' ogólnie)
Bo chyba chodzi o to, żeby posiadać swoje racje i nie dawać innym żeby robili tzw. wode z mózgu. Oh, nie domagam się zainteresowania to chyba znaczy, że wolę radzić sobie sama z problemami (poniekąd prawie zawsze), więc z jakiej racji pewne osoby się wpieprzają w moje sprawy/problemy/życie (i co tam jeszcze) bez pozwolenia. To nie tak miało być. Nie tak... (ale skoro już jest, to co? tak właśnie... To nie ma co narzekać;) )
Święta, święta i po świętach. No cóż, ocena ogólna: w porządku. W każdym bądź razie mam dość leniuchowania, ale za tydzień już za tym zatęsknie. Ale to nic;)Mogłobyć lepiej gdyby tylko zamiast tego deszczu napadało trochę śniegu. Od razu nastrój byłby lepszy. 4 dni do Sylwestra - zero planów.
Kolacja kolacją - nic nadzwyczajnego. Zresztą jak miałoby by być inaczej, jeżeli takiej możliwości poprostu nie ma i nie będzie. Dla mnie to już norma - przyzwyczaiłam się, ale jakby tak z boku popatrzeć, cóż mało ważne i tak. Oh, to już nie jest moja wina.
Prezenty też mnie już nie rajcują. Heh, jest 365 dni w roku na dawanie upominków. Cóż za różnica czy to Boże Narodzenie czy nie. Czy jest choinka czy jej nie ma. Skoro powiedział: "Dawajcie!" to dawajcie bez względu czy jest 24grudnia czy nie. Ok, rozumiem... Tradycja to tradycja.
Pozatym oglądnełam "Kevin sam w domu". Jak co roku, już chyba od 6 lat <lol> Do takiej drobnostki też idzie się przyzwyczaić, mimo iż się zna na pamięc cały film, to ciągnie do tego telewizora (który i tak ogląda się raz na miesiąc).
Nie, ja nie próbuję narzekać. Poprostu chciałam zauważyć, że tegoroczne święta nie mają atmosfery świątecznej. Nie ma śniegu - pada (od czasu do czasu) deszcze. To naprawdę psuje urok. Za oknem u sąsiada krzywo porozwieszane lampki na choince (fakt, chęci się liczą), no ale bądźmy szczerzy, żeby to jeszcze jakoś wyglądało...
A gdyby był śnieg, mogłoby być tak przyjemnie, bez żadnego marudzenia... No ale niestety.
Aj... bo to już tak jest, że jeden się cieszy i w ogóle, a drugi nie ma powodów do radości.
Przyjemne [niedokońca], rodzinne [niedokońca], radosne [niedokońca]. Chociaż z jednego zadowolona jestem - że mam czas przemyśleć pewne sprawy, że mam czas się porządnie wyspać i mogę robić co mi się podoba. Ho! ;]
Życzę Wam wszystkim wesołych, spokojnych, radosnych, rodzinnych świąt.
Żebyście spędzili ten czas z uśmiechem na twarzy.
[klik] :)
Czemu te poniedziałki z góry są takie przegrane? Dzień tygodnia jak każdy inny. Mimo, że trzeba znów wstać o 6:30 i być w szkole od 8 do 16:30 (tjaa... to moja własna nieprzymuszona wola), to poniedziałki w gruncie rzeczy nie są dniem, którego można nienawidzieć, bo i po co? Po co mieć dzień w tygodniu, który jest nie miły. Jeden dzień - niby nic. W miesiącu 4 dni - w sumie też nic. Ale to jest 13% miesiąca, którego się nie lubi. 52 dni w roku co daje coś koło 14% z całego roku. Niby 'nic' takiego, ale po co być wtedy nie w humorze? Lubię poniedziałki, poniedziałki są fajne. Ale nie lubię wtorków i całe obliczenia na nic, na jedno wychodzi, buu! Trzeba coś z tym zrobić. Może od dzisiaj wtorek nie będzie wtorkiem ale choćby Tuesday'em. Dobra, w skrócie to by zabrzmiało tak, że zaczyna mi się podobać to co się dzieje, niezależnie od czasu, ani dnia tygodnia. Jest ciekawie (z wyjątkami). I mogłoby tak zostać jak najdłużej. Nie że jest tak niewiadomo jak fajnie, ale no... po co narzekać?
Jutro zapowiada się fajny dzień... Sprawdzian z geografii, z biologii - to 'nic'. Będzie dobrze, 'naczyy' nie tyle co będzie, ale musi być dobrze ;]
W każdym bądź razie, dalej pozostaje problem niedorozwiązania. A skoro nie da sie go rozwiązać to w sumie chyba go nie ma (tego problemu) :)
A czesem 'nic' też jest ciekawe...
Znaczy...
Czas mija, dzień po dniu... Wydaje się, że jest coraz lepiej. Ale niestety to tylko pozory. Nie jestem przewrażliwona na żadnym punkcie, ale poprostu stwierdzam, że mam za mało czasu na wykonanie wszystkiego co do szczęścia jest mi potrzebne. Staram się wykonywać te ważniejsze 'moje' zadania, ale cóż z tego jeżeli kosztem tych ważniejszych zapominam o tych mniej ważnych, które w gruncie rzeczy też są ważne. [mota]
Zbyt często rozwiązuje problemy innych zostawiając swoje na drugim planie. Tja, to jest nie fair w stosunku do samej siebie. Ale cóż, skoro się już do tego przyzwyczaiłam i nie przeszkadza mi to... Więc niech tak zostanie.
Może niepotrzebnie tłumacze coniektórym osobom dlaczego jest tak, a nie inaczej, skoro do nich i tak to nie dociera. Może niepotrzebnie przejmuje się banalnymi sytuacjami. Może robię coś co nie należy do moich zadań. Może... ale to nic nie szkodzi ! ;]
gazetka
Bardzo fajne uczucie, jak pisze się wypracowanie na papierze kancelaryjnym z godzinę, a potem plami się to kawą. Nie jestem zła, jestem pełna optymizmu. Przecież gdyby to się nie miało poplamić to by się nie poplamiło. A co się ma poplamić to poplami się na pewno, heh no innego wyjścia nie ma. A co! Przepiszę to jeszcze raz ;]
A ja jutro nie ide do szkoły, bo mam konkurs z bio. ;] W sumie to jedna zaleta tego wszystkiego, a mianowicie taka, że się wyśpie, hee :)
Po wywiadówce jest bardzo dobrze. Zresztą co by miało nie być. Co jak co, ale w tym roku, to jest całkiem dobrze. Pomijając oczywiście fakt, że nie mam cel. z plastyki, ale i to przeżyje. Biorąc pod uwagę to, że szkoła, przynajmniej na tym etapie, niesprawiedliwie ocenia. W sumie są to sprawy naprawdę mało istotne, więc je ominę.
Pozatym dowiedziałam się dzisiaj na WDŻ-cie jaki mam temperament. Więc ja, Ani, mam temperament melancholijny. Ale dalej uważam, że te całe psycho-zabawy nie wnoszą nic [?!:>] nadzwyczajnego. Chociaż kilka rzeczy się zgadza...
Dobra, jest to chyba 2 z kolei taki test, który był całkiem pozytywny.
Tak właściwie zdałam sobie sprawę z tego, jak czas szybko mija, ostatnio to pisałam 11 września, przypominając sobie o tym stwierdziłam, że było to całkiem niedawno. Ale to 3 miesiące. Aż 3 miesiące. I dużymi krokami zbliża się koniec pierwszego semestru. Jest tyle sposobów zabijania czasu... ;/
Jestem wredna. Ale to już nie moja wina, tylko tego co się dzieje na około. Ja nie mogę tak poprostu milczeć. Nie mogę nie wyrazić swojego zdania w jakiejś sytuacji, którą wszyscy na około się podniecają jak niewiadomo czym (żeby nie pisać 'jak Murzyn bateryjką", bo to dawno z urzytku już wyszło) i żeby jeszcze było czym - to wszystko ok, ale nie ma czym, więc coś jest nie tak. Znaczy można zadać pytanie, kto tu jest nie wporządku... ;] Ale nie ma takiej potrzeby, bo wiemy, że mniejszość jest bardziej wporządku niż większość, a to tylko dlatego, że w większości po sobie wszyscy małpują i tak naprawdę nikt nie ma własnego zdania. A mnie praktycznie i formalnie otacza ta 'większość'. Także doszłam do wniosku, że ja już nie mam nawet z kim pogadać tak normalnie, sensownie. Wszystkie dialogi, które prowadzi sie z tą 'większością' są besensowne i świadczą o bezmyślności nad wypowiadanymi słowami. Tak, ja rozumiem, że to się może zdarzać każdemu. Mi również. Ale nie przesadzajmy, nie cały czas. Co kieruje ludźmi? Niby mają te wzorce do naśladowania. Chyba z czasów jak to się małpy po bajorach ganiały.
Szacunek oczywiście, ale prawo wyrażenia własnego zdania też mam.
I dla tych którzy z własnej nieprzymuszonej woli znajdują się w 'mniejszości', oraz tych z 'większości', którzy czują się z tym bardzo dobrze.
Jak to dzisiaj ktoś powiedział: "Życię jest piękne".
I tak całkiem przy okazji... Ciekawe czy jakoś inaczej można nazwać tą 'mniejszość i większość'. Recesywni i dominujący? :D
Piątek wieczór stwarza ciekawą atmosferę. I fajnie nawet jest, bo piątek wieczór to nawet ma ciekawy nastrój. I wszystko by było w należytym porządku. Normalnie żyć nie umierać...
Gdyby tylko nie to, że takie piątkowe wieczory są co tydzień/7dni. Jakby nie patrzeć. Na serio się można 'umonotonnić' przez takie coś. Dlatego coraz częściej mam głupio-mądre pomysły. Lecz i to z czasem się zrobi nudne. Jej, bo taka natura Skorpiona. My Skorpiony lubimy jak się coś dzieje, nawet i w ten piątkowy-wieczór. Chociaż w gruncie rzeczy nie jest tak źle. I to jak najbardziej narzekanie nie było... Bo na co narzekać? Żeby narzekać trzeba mieć jeszcze na co. A powodów coraz mniej. Dziwne, bardzo dziwne. :O ;D
Nic. Nie to 'Nic' tylko zwykłe nic, które ma oznaczać, że już nic - nie 'Nic' nie napiszę.
Więc... Nic. ;]
Tak dla odmiany to ja Was wszystkich pozdrawiam ;)
Nie ma takiej prawdziwej bezinteresowności. I proszę się nie wykłucać, bo to jest naukowo udowodnione, heh. I właśnie między innymi dlatego przestałam narzekać. Nie chodzi o bezinteresowność, ale o to 'udowadnianie'. Niby nic, a jednak. Bo to nie jest jakaś tam przełomowa zmiana. Normalnie to wszystko jest takie jakie było, baa... powiedziałabym/napisałabym nawet jakie jest i jakie będzie. Bo niby wpływ mam na wszystko, ale dotrzeć nijak to tego nie umiem. Czasem nie umiem... W ogóle to 'wszystko' jest tak fajnie dziwne. Takie wyjątkowe. Dzizys, co ta jesien robi z człowieka? (po raz 2)
Tak na marginesie to z opisami na gg jest jak z myślami. ;] Nieprawdaż?
Nagmatwane, jak ja to kocham! :]
Aaa... Ja tak sobie rozważałam o sensie (takim ogólnym). Doszłam do wniosku, że z sensem jest tak jak z 'nic'. No i jak zawsze nikt nie rozumie tego co mam do przekazania...
A może ja jestem Przybyszką Z Innej Planety (nie lubię określenia 'kosmitka')... ;]
Bo na początku chciałabym poinformować, a zarazem oznajmić, iż mimo to, że byłam grzeczną Karolcią Mikołaj mnie nie odwiedził. Bo niby tego mikołajkowego-upominka dostałam, ale nie widzialam, żadnego gościa ubranego na czerwono, z białą brodą i w ogóle! I co z tego, że już jestem duża dziewczynka i wiem, że Mikołaj nie istnieje. No i co z tego! Skoro wszystkim dzieciom robi się wode z mózgu. Stoją tak niewinne przy tym oknie, patrzą czy może jakieś sanie z reniferami nie zaprakują pod domem. Jej, po co to wszystko? Takie motanie... I tak się tym nic nie osiągnie. No fakt, dzieci cieszą się (nie dlatego, że dają, ale że dostają). Co robi z nich przyszłych materialistów. Prezenty na Mikołajki to dla nich stanowczo za mało. Tupią nogami i zniecierpliwieni czekają na Gwiazdkę. I że tak powiem, nie obchodzą ich te całe Bożo Narodzeniowe tradycje, ważna jest choinka, a dokładniej prezent pod nią. Czyż nie?:> Przecież wiele osób w moim wieku tak uważa, no! Po raz kolejny nie oszukujmy się! O nie, tym razem to nie jest śmieszne. To jest dla mnie trochę bezsensowne... No ale cóż, nie odbierajmy dzieciom tych cudownych beztroskich lat.
Mamo, dlaczego mi to zrobiłaś?! Dlaczego... Zawiodłam się na Tobie. Myślałam, że mogę Tobie ufać... A tu co? Dowiaduje się, że okłamywałaś mnie od kilku(kilkunastu) lat. Dlaczego mi to zrobiłaś. Pomyśl sobie, jak się teraz czuję... ;/ Mamo, jak mogłaś przez tyle lat mnie okłamywać, że Święty Mikołaj istnieje?! ;[ Heh,
O i wcale nie jestem przewrażliwiona na punkcie świąt, bo w sumie robią fajny nastrój, no!;] Lubię narzekać, naprawdę lubię... Nic na to nie poradzę, haaaaaaaaaaa!:D
Bo zawsze jak już sobie żyję tak beztrosko i niczym się nie przejmuję, i zaczyna mi się powoli robić naprawdę miło, to musi[!] się zdarzyć coś co wszystko popsuje! To jest poprostu strasznie chamskie. I nie żebym się tak od razu zaczęła przejmować, no ale... Coś w tym jednak jest. Bo w końcu nie może być zawsze tak jak ja chcem. Ale ok, zaczynam obserwować od dłuższego czasu pewną osobę i dochodzę do wniosku, że coś jest nie tak! Pewnego pięknego dnia, wszystko zrobi się 'tak'. Nie, ja nie jestem nervVowa. Poprostu wkurza mnie bezmyślność coniektórych osób. Ale w sumie, nie ja, nie moja sprawa i mnie to obchodzić nie powinno. Namotałam nieźle ;] Właściwie, lubię motać, bo i tak nikt nie wie o co chodzi. Ważne żebym ja wiedziała. (I nie jestem samolubna;p)
I chciałabym przedstawić Wam moją zyrafę... :> Czyż nie jest milusiaaa? :-)
1 grudzień - jak to dumnie brzmi! ;]
Grudzień jest fajnym miesiącem, zaczyna się robić coraz mniej jesiennie, a coraz bardziej zimowo. I oszukiwać samej siebie nie będę, ale w grudniu są te ferie świąteczne, no! I wreszcie sie ma czas na wszystko (nie licząc feri zimowych, świąt wielkanocnych, wakacji...). Ale to wszystko takie niby-odległe.
Nie będę narzekać, ale grudzień zaczął się źle! A tylko i wyłącznie z powodu, że bolą mnie nerki (tja, przypuszczalnie są to nerki). I tak jakoś nijak [;>] się czuję. Oj, nie przejdzie tak szybko. Coś się ostatnio za pesymistyczna zrobiłam... Nie, stanowczo tak dłużej być nie może!
I już pominę fakt, że zrobiło się straaasznie nudno. Nawet w szkole jest nudno. I bardzo chcem się doszukać chociaż kilku pozytywnych rzeczy. No ale jakoś nie mogę, bo jak już jestem na dobrej drodze to coś zawsze musi sie popsuć. Aj, już ja tam dobrze wiem co. Poważny problem, w sumie. Może kiedyś, tam, gdzieś się ułoży to wszystko. :>
Właściwie nota miała być napisana tylko i wyłącznie dlatego, żeby nie było pusto. I już pusto nie jest. Ah, te początki miesiąca. No i znów wszystko się powtarza, co miesiąc jest tak samo!