..:: :> ::..

pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Ogółem to jest optymistycznie. Bo już nie mam takich głupich odchyłów. Bo nie jest mi smutno dlatego, że skończyło się coś czego w ogóle nie było. Bo jest jakoś tak inaczej niż było do tej pory. Bo zrozumiałam, że moje problemy nie są na tyle duże, żeby się nimi aż tak przejmować. I wystarczy 'dać sobie na luuz' i wróci wszystko do odpowiedniego stanu. (Tak wiem, nie zaczyna sie zdania od 'bo', od 'i' zresztą też).
Właściwie to jutro rozpoczęcie roku szkolnego 2004/2005. I wszyscy bedą iść od niechcenia w odświętnych strojach. Nyah Nyah!:D A ja się czuje tak, tak normalnie. I nie rozumiem jak można narzekać, że JUŻ do szkoły. Fakt, skończy się wstawanie o 12. Wychodzenie gdzie się chce i kiedy się chce. Ale przecież co rok tak jest, są wakacje, potem szkoła, przerwy świąteczne, ferie. Jakoś ten czas mija. Raz jest lepiej, raz gorzej. Ale to już odrębne od tematu, bo nie o tym pisać chciałam...
'Zaszufladkowałam' sobie moje postanowienia. I tym razem myślę, że uda mi się je wprowadzić do mojego życia. Tak. Wiele rzeczy obiecałam i sobie, i innym. I najlepsze w tym wszystkim jest to, że już nie chcę się zmieniać. Zawsze nowe postanowienia były równoznaczne ze zmianami samej siebie. Ale po co to wszystko? Po co robić coś na siłe? Nie ma celu. Ale sens jest zawsze. Albo i na odwrót. Fakt faktem, pomieszane to wszystko jest. Ale tak już wyszło:>
Nie jest źle, nie jest dobrze... Jest tak, hm.. normalnie :>
I jeszcze tylko napisze, do zobaczenia 'moich literków;>' i spadam. // to jakieś takie mało notkowe się zrobiło...
Moja prawda... Twoja prawda... I gówno prawda.
I co robić gdy sie ufać przestaje, a nijak niema powodu, by zacząć wierzyć na nowo? ;/
Chociaż wcale nie jest tak źle jakby się mogło wydawać. Sam fakt, że jestem, jest czasem powodem do radości. Bez bo bez. Ale za to jak... Ogólnie... nie jest optymistycznie. Mam jakąś dziwna ochote poczytać wiersze. I nijak poradzić sobie z tym wszystkim nie mogę. Nawet zaczęłam pisać coś w stylu: 10 powodów dla których... Doszłam do 2, dalej i tak nie ma sensu. Więc co? Chwila przemyślenia... i obrót o 90stopni. Teraz jest nowa droga. I nawet sama nie wierze, że nią pójde. Czas zmienia ludzi. Norma.
"Ja wierzę, że nadejdzie taki dzień, że spełni się najpiękniejszy sen..."
Co tu pisać, praktycznie wszystko powtarza się jak narazie tygodniowo... Głupie określenie, ale tak jest... Jeszcze trochę i będzie jeszcze większe marudzenie...;> Ale nie ma co narzekać. Odpoczęłam na tych wakacjach, fakt. Od wszystkiego, nie tylko od szkoły. I właściwie to było całkiem fajnie. Jeszcze tydzień [?] i nastąpi układanie tych fajnych postanowień;D Jea, jak ja to lubie:> A teraz pozostaje mi poukładanie pewnych spraw do końca i już będzie tylko kilka dni, na w pełni zrelaksowanie się (cokolwiek miało by to znaczyć).
I tak w ogóle, pisanie notki w html'u, wcale nie jest takie fajne jak by się mogło wydawać, bo praktycznie nie widzi się tego co sie pisze wcześniej, ale to taki drobny szczegół. Cóż zrobić, gdy komunikat "Chcesz debugować?" nalega... ;> Trzeba umieć sobie radzić nawet w extremalnych chwilach. Tak chcem debugować, cokolwiek to oznacza, ale za każdym razem www się zawiesza:D I mimo wszystko nie chcę rozwiązywać tego problemu:> Bo to wcale problem nie jest;> o!;P
I nie rozumiem połowy mojej rodziny, a może nawet i 3/4 z nich, może i jestes samolubna (czy jak to inaczej można nazwać), ale przekonana jestem, że to oni nie mają racji, wpychając się w moje życie bez pozwolenia. I tylko mieszają... i mieszają... A ja, cóż... 1 osoba po mojej stronie, czasem dwie, zrobić nijak nic nie mogę... I co mi pozostaje? Dududuu.. przykładowo przemyśleć sprawę i pójść spać... Z myślą, że jak się obudze to bedzie dobrze. O dziwo zawsze jest dobrze, jak się obudze. Ale dłudo nie trzeba czekać. Godzina? Góra dwie... I znów wszystko #$%&*$@#^%$, znaczy sie, że się sypie, i powracam do tego samego stanu. I tak od niepamiętam kiedy... Ale niedawno:> O tak! Nauczyłam się to przezwyciężać, bo skoro jestem przekonana moich racji, to nie mam powodów właściwie by sie pzobywac tego co mam w środku. Ale jestem przygotowana trzymać to jeszcze bardziej w sobie.. (ten akapit tak na marginesie był:>)
"Ciasnota umysłowa się rozszerza..." :P Pomóżcie IM!
Ta notka, jest pisana tak jakoś, no inaczej. I to dlatego, żeby wowka przestał marudzić:P
Więc dzisiaj był taki nudny dzień. Przeważnie jak pada to jest nudno. Noo.. chyba, że pada śnieg, jest tak fajnie biało... I te płatki są takie ql. Szczególnie jak spadają na szybe... No ale pomińmy to, do śniego jeszcze zostało troche. No właśnie, i jak deszcz pada, to jest tak smętno... Nawet na balkon nie można wyjśc, bo jest się całym mokrym. I takie wsłuchiwanie się w deszcz, strasznie umonotannia (:>) dzień. Tylko takie: kap! kap!, to o szybe, to o parapet. Nyah!;[ Dlatego stworzyłam sobie dłuuugą liste WinAmp'ową i tak sobie grało... :>
Przez całą noc miałam otwarty balkon. Obudziłam się nad ranem, pomyslałam: zimno, ale śpię dalej. Wlazłam pod kołdre i tak nynałam do 11 jakoś. Jak się obudziłam, tak na dobre, uznałam, że się zadygotam zaraz. I tak o właśnie teraz, mam katar i kaszel. Ale nic mi nie jest. Chyba... :>
I tak się zastanawiałam, czy mój humor zależy od pogody. I doszłam do wniosku, że w pewnym stopniu tak... Ale nie będę pisać dlaczego, bo znów 'ktoś' uzna, że to nudne jest:D (to tak na marginesie):P
"Demokracja: mówisz, co chcesz, robisz, co ci każą."
elektroda.plBo skoro jest wolność słowa, to musi być i również wolność wyrażania własnego zdania, nie zależnie od sytuacji i okoliczności. Wolność wyrażania swoich myśli, zawsze i wszędzie. I już nie chodzi o to, że człowiek otwarty na informacje z zewnątrz, jest bardziej 'rozwinięty' i posiada umiejętność słuchania i pomagania innym osobom. Ale ale ale... Jeżeli do kogoś w ogóle nie docierają słowa innych, jest zamknięty na wszystko co do niego dochodzi. Nie chce zrozumieć czegoś, bo liczy się tylko on/ona i nic więcej. BLEH! Gorzej jak takie właśnie osoby otaczają Cię codziennie, praktycznie cały dzień... A dalej już komentować tego nie będę...
Nie znam Cie i nigdy Cie nie znałam, ani znać nie będe. Ani Ani...
I co z moimi postanowieniami? Co z moim nastawieniem? Co z tym optymizmem? Na przekór wszystkiemu co się dzieje, żyć normalnie? Nie przejmować się niczym? Olewać wszystko? Czuć obojętność? Tak można w ogóle? Wykluczyć 'to' ze swojego życia, osiągnąć ten jeden jedyny cel. I co? "Na przekór życi nadawać mu sens."
PS: Stc: teraz Cie rozumiem...
Bo w życiu jest tak jak z pogodą. Raz jest dobra, raz zła. Raz świeci słońce - radość i szczęśćie, raz jest pochmurno - smutek, żal. I tak jak po każdej nocy nastaje dzień i po każdeh burzy słońce, tak po dobrym nastroju nastaje ten zły i na odwrót. A to się powtarza... Ale od czego to zależy?
Więc co? Ogólnie niech będzie optymistycznie, przynajmniej jak narazie. O! :>
Więc zacznę może od tego, dlaczego, gdy chcemy bezskutecznie zasnąć, liczmy baranki. Wyobrażenie o nich są różne. Np. baranki przeskakujące przez płotek, baranki chodzące w rzadku po łące. Właściwie to zawsze biegną, skaczą czy idą 'gęsiego'. Jeden za drugim. I na wprost. Bo żadko się zdarza, żeby jeden baranek skręcał na prawo drugi na lewo, bo przecież próbujemy sie tym znudzić, a nie urozmaicać swoje wyobrażone baranki. No ale, dlaczego to są baranki? Dlaczego od małego wciskają nam: "Jak nie możesz zasnąć to licz baranki." Wtedy wyobrażamy sobie baranka-kreskówke, albo baranka-narysowanego. Gdy liczmy baranki w wieku 10 lat, zapewne wiemy jak wygląda baranek na żywo, więc takiego właśnie sobie wyobrażamy. Liczenie baranków na jawie, może powodować szybkie zaśnięcie. No bo ileż można je liczyć. A jak ktoś sobie dobrze wkręci, to może całą noc przespać licząc baranki. 'Liczenie baranków' jest ćwiczeniem wyciszającym, i prowadzi głównie do wizualizacji. Możemy z nimi zrobić wszystko, jednemu baranku dać twarz naszego wroga i spuścić go prosto w przepaść, drugi może być naszym przyjacielem i dać mu ładną scenerie na około, po co je liczyć? Jak można się nimi pobawić. Ale co mają one w sobie, że to właśnie je liczmy/bawimy się nimi, a nie przykładowo jakieś żyrafy, czy coś w tym stylu. Czy dziecko z Afryki też liczy baranki?:> Ale pomińmy to. Z jednej jednak strony, po co zastanawiać się nad tym dlaczego baranki, a dlaczego nie, skoro możemy tak poprostu sobie wymyślać nowe sposoby ich liczenia. A jakby tak zacząć liczyć baranki systemem binarnym, osemkowym, szesnastkowym? A jakby tak liczyć baranki które biegają i te już policzone wbiegają między te niepoliczone:D
Cóż, może jestem jakaś dziwna. Ale w swoim życiu zdarzyło mi się raz liczyć baranki. I była to najgorsza noc w moim życiu. Za to lubie (jak mam zasnąć) patrzeć w gwiazdki, takie wyobrażone. Szczególnie jak pamięta się mniej więcej jak są ułożone gwiazdozbiory. I daje to całkiem fajny efekt. Wtedy wyobrażam sobie, że jestem na łące, leże na kocu (w baranki?:D), obok jakieś drzewo, kwiatki. I jest ciemno, tak nastrojowo... I wtedy dopiero zaczynam myśleć, o wszystkim. I wiele fajnych pomysłów mam dopiero w nocy. Myślę o tym co jest, o tym co było, o tym co będzie. Znajduję się w w 'moim środku wszechświata', chociaż dalej leże w moim łóżku. A potem słyszę ćwierkotanie ptaków, otwieram oczy, wschód słonca. I dopiero ok. 6 rano, zaczynam mieć prawdziwe sny...
Bo wydawać by się mogło, że jest wszystko o.k. I mi samej czasami tak się wydaje. To już coś... Ale czuję jakąś taką dziwną pustkę w sobie. Wraz z mijającym dniem, pustka poszerza się. I jest tak dziwnie, bardzo bardzo dziwnie. Pozostaje mi teraz znaleść przyczynę tego. A gdy ją już znajdę, będę starać się to pokonać. Może by tak napoczątek poukładać swoje odczucia, uczucia i myśli, stworzyć hierarchie swoich zasad do przestrzegania. Może wtedy będzie łatwiej. Może nie. A może poprostu muszę wypróbować wiele rozwiązań, by w końcu natrafić na to właściwe. Przestaje dostrzegać sens. Albo dopiero teraz zaczynam go powoli chwytać. I poprostu tak reaguje...
Przeszłam na nocny tryb życia. Sen od 3 do 10. I tak przez jeden tydzień, drugi tydzień. I wystarczyło odespać porządnie jedną niedziele (to dziś?), żeby wszystko wróciło do normy. Rozwiązanie niby takie proste. A daje porządany skutek. Co jest? Nie rozumiem? Czy rozumiem za bardzo?
"Dopóki człowiek nie musi siebie sprawdzić w czynie, może się oszukiwać bez żadnych ograniczeń." (J. Andrzejewski)
Gdy jest mi źle.. Tak bardzo, bardzo źle... Pomoże tylko jedna osoba. On mnie rozumie. On mnie rozwesela. On poprostu wie co mi może pomóc, i wie jak mi może pomóc. On jest mój. On sprawia, że powraca do mnie optymistyczny nastrój. Większość najlepszych chwil w moim życiu, zawdzięczam właśnie jemu. Nie rozumiem jak można narzekać na swoje rodzeństwo. Mając takiego brata, naprawdę nie rozumiem. Ee... I dzięki jemu, w końcu zrozumiałam, że życie ma swoje zalety i wady. Trzeba umieć je rozróżniać, a dopiero potem cieszyć się życiem.
Bo nigdy nie wiadomo co przyniesie nowy dzień. I nigdy nie wiadomo jak ten dzień się zakończy. Bo co mam się zmieniać na siłe? Przecież i tak, i tak będę ta sama. Zmienie charakter, zmienie nastawienie, zmienie osobowość. Ale myślenia nie zmienie. Nie zamienie 'mojej zabawki' na inną. Jestem sobą, i będę sobą. A co do moich celów, to narazie jestem na 20 pozycji. Ale one nie do wglądu są:>
Tak właściwie to przechodzę na nocny tryb życia. Jeszcze przez miesiąc. Eee... bo w dzień jakaś taka bez bazy jestem, a pod wieczór i w nocy, jestem w pełni aktywna. I wcale to fajne nie jest...
Miał sen. Proroczy sen. Wg. zaleceń znajomych ezoteryków, postanowił notować co mu się śni. Budził się co chwile, by zapisać kolejną kartke w notesie. Nad ranem zajrzał w notatki. Przeczytał. Myślał nad nimi. I jest przekonany, że jego sen będzie proroczym snem. Eee... ale cham był, bo nie chciał powiedzieć co mu się śniło ;[
Hm.. Wyjazd udany... Największa radocha, jak się wjeżdzało i była tabliczka "Strefa Zero (i narysowany latający spodek)". Potem poznaliśmy 4 osoby o podobnych zainteresowaniach i 2 badaczy o całkiem niezłych poglądach. Było fajnie, było przekonująco... ale jednak...
Hm... Stereogramy... Gdy 70-letnia staruszka na nie spojrzy, zapewne nic nie zobaczy... Po długich wysiłkach stwierdzi, że zdarzył się cud, po na rozmazianych ciapkach pojawiła się jakaś święta postać. Gdy my spojrzymy na stereogram, widzimy cos na czasie, trójwymiar... I dla nas nie jest to żaden cud, rzecz odkryta, normalna.... Co ze znakami na niebie? Co z tajemniczymy obiektami latającymi? Eee, czy za kilkadziesiąt lat, przyszłe pokolenie nie będzie się z 'nas' śmiało?:D
Hm.. Pan Steniu powiedział, że powinniśmy dążyć do zbiorowej świadomości. Wymieniać swoje poglądy, czerpać z nich co nam potrzebne. Nawijał i nawijał... Przeszedł na temat reinkarnacji. Umiał ładnie wyraźić o co mu tak naprawdę chodzi... (też tak chcem!) Ej.. Ten dzień nie był stracony tak jak inne. Ten dzień dał do myślenia :) A kręgi zbożowe na żywo są całkiem fajnym efektem:)
Najlepszą zabawką jaką kiedykolwiek miałam w posiadaniu, jest mój mózg.
Ani otworzyła oczy.. Patrzy 5. To już czas. Po 3,5 godzinnym snie, trzeba wstawać. Bo oto Ani wyrusza do Wylatowa;D Ogarniecie się i spakowanie zajęło mi prawie godzine. Ani zdolna;D Yeah:D Ani dorobi QoleczQo i wroci... ;> Sese:>>
Eee... i już mnie nie ma :D
Już nie będę taka jak dotychczas. I wcale się nie zmieniam. Poprostu będę sobą w 100%. Co rano, jak leżę sobie jeszcze w łożku, myślę nad tymi zmianami. Ale wraz z dniem, te wszystkie postanowienia przemijają. Wieczorem (praktycznie to w nocy, a czasami to i nad ranem) jak kładę się spać, znów myślę... Że dzień który minął nie przyniósł nic nowego. I obiecuję sobie, że od następnego dnia będzie inaczej.
Tak naprawdę brakuje mi czegoś...
Z wieloma osobami mogę się pośmiać, pożartować, pogadać... Ale gdy nadejdzie jakiś problem, nie mam nikogo. Chcem znaleść w kimś oparcie i żeby ten ktoś miał oparcie we mnie. Żeby nazwał mnie po imieniu. I żeby porozmawiał tak szczerze i naprawdę.
"Wiem, że po zmianach odsunie się odemnie wielu. Ale zaczynam żyć od nowa. I chcem, by ktoś zawołał do mnie "przyjacielu"."