Z życia IIIc
- Maniek! Zostajesz czy wracasz?
- Zostaje i rucham!
Musiałam.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
- Maniek! Zostajesz czy wracasz?
- Zostaje i rucham!
Musiałam.
Dlaczego jest tak, że w jeden dzień bierzesz tabletki na depresje a w drugi potrzebujesz jakiejś meliski na uspokojenie?
I ręce Cię tak świerzbią, żeby komuś przyfasolic. Mueh, mueh.
Wypełniłam deklarację na maturę. Jestem z siebie dumna. Nie zrobiłam żadnego błędu i krzyżyki w dobrych miejscach postawiłam. Nawet nazwisko, imiona i inne duperele wpisałam w kratki od lewej strony, a nie od prawej jak to niektórzy zrobic chcieli. Wybrałam temat na prezentację z działu "Język", będę miec problem z bilbiografią. Ale jestem bardzo ambitna i dla chcącego nic trudnego.
Tak. Tak. Oczywiście.
Nikt do mnie nie pisze, w jakiejkolwiek formie, także zdziwienie dziś było, gdy zobaczyłam na swoim biurku w apartamencie kopertę. Szarą. Z naklejką z moim adresem, imieniem i innymi duperelami. Także...
Jestem szczęśliwą posiadaczką 'wygranej' przezemnie zapalniczanki w kolorach szaro-białego graffiti, z napisem skomponowanym przezemnie. I nie jest to nagroda z prizee, choc tez zupełnie za free.
Tak jak ten napis: "Free your mind".
A takie to oczywiste.
Pociesza mnie świadomośc, że inni też mają problemy. Prostacko.
Kolory także symbolizują. Coś. Cokolwiek. Gdy mamy do czynienia z różowym, znaczy, że komuś jest gorzej. Czuje się jak debil lub coś na ten styl.
Czarny jest o wiele bardziej przyzwoity, choc tłumaczenie co konkretnie ma symbolizowac zajęłoby mi 3 godziny, 32 minuty i 41 sekund. Wszystko się tak kotłuje, że nie wiadomo jak do tego podejsc, żeby rozgraniczyc to i owo. A po co też nie wiadomo. Zostawic z jednej strony ciężko. Ale nic, nic z tego.
Zbieram się, z kupek na kupę.
I nie mam rozdwojenia jaźni.
Chyba^^
Cały czas dokonuję świadomych wyborów, których oczywiście po kilku godzinach, w ostateczności nawet minutach żałuję i to cholernie. Nie wszystkich. Może i nawet nie większość. Ale połowę, lub ciut mniejszą, czasem większą połowę jak najbardziej. Dzienny rozkład wygląda nieciekawie, np. jeżeli chodzi o dziś. Wczoraj też. W całym tygodniu jakoś się uzupełnia z tymi lepszymi dniami, wyborami, czymkolwiek co by mogło poprawić humor.
Ale niee... Oczywiście, że nie. Bo humor w takim wypadku to 1/nieskończoność, dąży do zera. Raczej nie jestem z tego powodu zadowolona, bo niby jak? I jeszcze teraz gdy mam katar i nakichałam się dziś więcej niż przez ostatni rok... I robię głupie zadania z przedsiębiorczości (nie, jak to zawsze mówię z przedsiębiorstwa). Jest mi nie dobrze, kręci mi się w głowie. Może zaraz umrę. Ale i tak całe społeczeństwo ma mnie w dupie i nikogo to nie obchodzi. Z jednej strony, nie ma na co narzekac. Przeciez ja tez mam wszystkich w dupie. No dobra, jest różnica. Prawie wszystkich. A to się nie uzupełnia i ja jestem w gorszej sytuacji. Zaczynam przybierac postawę melancholiczną. Taką w sam raz na tę porę roku, która zaczyna się za 4 czy 3 dni.
Żebym się przez przypadek EMO nie stała, mueh. Dobre;
To co? Powrót afektywnej dwubiegunowej? A może to jednobiegunowa...
Ale to tylko chyba syndrom zaczarowanego pierniczka.
Miłych wspomnień nigdy nie za wiele.
"Bóg uczynił mnie ateistą.
Kim Ty jesteś aby kwestionowac jego mądrośc?"
:)
Dostałam sms-a. Przed chwilą. O treści: "Tęsknię za Tobą kochanie".
Była to jednak taka szalona pomyłka. Już się przestraszyłam, że może, że nie, że ale, że cóż więc mam poradzic.
To takie dziwne jakieś, przykro, że obce wręcz, a nawet smutno. Z powodów wielu. Z jesieni też trochę.
Obca tęsknota? Żałosne, że tęskni się za kimś, kogo się nie będzie widziec przez noc, do jutra. Do dnia następnego. Za facetem? Cholera.
Też tęsknie. Za 'moimi' bobasami, których dażę zwykłą, niezwykłą rodzinną miłością. Miri ma dziś swoje pierwsze urodzinki. Bobas zaczął dziś drugi rok przedszkola. A ja oddalona o jedyne 1500km. Od 3 tygodni. Ciągnie się, raczej. Przykraśno. Gdy noc zamienia się w rok. Joł.
W potrzebie. Potrzebuję Cię. Wiesz. Ty wiesz...
Nie wiem co i jak chcę zdawac na maturze.
Czy sama matematyka i fizyka na poziomie rozszerzonym zaspokoi moje ambicje, czy może dobrac sobie jeszcze biologie?
Pomysł na włoski zamiast angielskiego nie przeszedł, mama uznała, że jestem szalona. Inni zresztą też. Może i nie zawsze, ale przeważnie jest tak, że większośc ma rację. Więc z italiano italiano zrezygnuję. Co bym się nie przejechała przez przypadek. Chociaż korci mnie niemiłosiernie. Zeby spróbowac chociaż, mueh.
Tematów póki co w mojej świetnie zorganizowanej klasie ni widu, ni słychu. 1 z 200 to dopiero bedzie dylemat.
joł ziomalsko, wręcz a nawet przeciwnie.
kung-fu w dupę. Ok-laaa-ho-maaa.
co akcja to stres.
A tak poza tematem, fajnie miec kogoś na kim można polegac.
A jak super gdy się nie ma takiego kogoś. A wszyscy na około mają cię gdzieś. Ewidentnie głęboko. Wtedy to dopiero jest jazda. Yeessssssss!
x1/3= x
No i tu rzec by się chciało...
Houston, mamy problem!
:]
Obywatelstwo, państwo, patafiaństwo.
Może zaczne pisac wiersze.
A oto czarny kwadrat na białym tle. Świetne dzieło, naprawdę mi się podoba.
Chociaż do marazmu jaki mnie opanował pasowałby bardziej czarny kwadrat na jeszcze czarniejszym tle, z czarnymi kropkami, kreskami, ciapkami, paskami, plamkami. Z czarną teksturą na ramce.
Już myślałam, że zleciał jakiś meteor i rozwalił 3/4 szkoły. Że jednak, mimo wszystko, to dzisiaj nie nastąpi.
Rozpoczęcie. Aleź owszem, miło zobaczyć klasie w (prawie) komplecie po wakacjach. Może jestem jakaś nienormalna ale nauczycieli (bynajmniej 1/3) też miło było zobaczyć.
Chyba jestem zadowolona. :) Może ta wizyta w barze z klasą spowodowała, że jakoś fajnie mi się zaczyna nowy rok szkolny. Trzecia klasa, może wreszcie zacznę się uczyć. Muehehe.
I niby lekcji miało być mniej. A tu dosrane 6 obcych, 6 matematyk, 4 fizyki i 4 informatyki. (i jak zawsze inne duperele, tzn. niepotrzebne przedmioty).
Oczywiście nie jest źle i przez pierwszy miesiąc nie mam nawet zamiaru narzekać. Do końca września, kiedy to będę musiała w końcu zdecydować co i jak chcę zdawać na maturze.
Jest O.K. ;)
Przesrane.
Poof. Może wreszcie wypadałoby się ogarnąć. Eheee...
Wywołuję na przeciwko czarne piwko, białe piwko...
metanol etanol propanol rywanol, muehehh.
Ale wcale nie jest tak fajnie jakby mogło się wydawac. Już teraz napiszę, że żałuję dzisiejszego wieczoru (nocy nawet). I wiem, że nie mogę, a nawet nie chcę, to i tak będzie wszystko na odwrót. I niechby to jasna cholera wszystko wzięła.
Bo niby chrzanic najłatwiej.