no to fajosko. aż ciary przechodzą niewiadomo jakiego powodu. mogę tego słuchać na okrągło, cały czas. jutro będę rzygać tą piosenką. wszystko mnie nudzi. nic mi sie nie chce. muszę sie pakować. nic mi sie nie chce.
Co ma sens, co nie ma sensu - to bez sensu.
Ileż ten człowiek może się zastanawiać, myśleć, że może coś gdzieś, ze to na pewno nie o to chodzi, ze słoneczko tak ładnie świeci, a gwiazdki to już nie wspomnę. Że księżycek raz jest rogalick, a raz jest bułeczka (co na dodatek się uśmiecha, ale to pewnie tylko do mnie^^).
Patrzy na te zielone drzewa i szare ulice. Jest wprost cudownie, taki kontrast. I nawet można to opisac słowami. Ten badziew na około. W tym zasyfiałym kraju.
A ja się meczę z chorobą afektywną dwubiegunową.
Gdy otworzyłam rano oczka przeszła przeze mnie przerażająca myśl. Tak, tak. Dziś 28 czerwiec i o 17:30 muszę przejść na drugą stronę ulicy. Nie byłoby to takie straszne, gdyby po drugiej stronie ulicy nie było dentysty. :O
Nawet przedpołudniowa wizyta u ciotki-klotki na kawie (która mieszka dalej niż po drugiej stronie ulicy) nie była straszna w porównaniu do tego co miało mnie czekać po 5PM.
Cały dzień stresu. Że będzie bolec, że bedzie okropnie bolec. Że na samą myśl o tych wiertłach, wiertełkach i innych tego typu sprawach przechodziły mnie ciarki. Że od tego myślenia jak ja się okropnie boję, bałam się jeszcze bardziej i bardziej.
No i nadeszła w końcu moja ostatnia godzina (bynajmniej myślałam, że jest ostatnia). Ze zgrzytającymi zębami przekroczyłam bramkę, weszłam po tych 3 czy 4 schodkach. Drżącą ręką otworzyłam drzwi. I jakimś cudem na nogach z waty przeszłam 2 metry od owych drzwi wejściowych na krzesełko w 'poczekalni'. W środku ktoś był. Podziękowałam za to mojemu najwyższemu ja. Moim wybawcom na kilka minut okazał się starszy pan, który chciał zrobić sobie sztuczną szczenę. Starszy pan wyszedł, zostawił drzwi otwarte, powiedział 'proszę'. To takie miłe 'proszę' zabrzmiało dla mnie prawie jak 'sSesesesSeee'. Chwiejnym krokiem weszłam do gabinetu. Usiadłam na tym zajebistym siedzonku, otworzyłam paszczękę, słońce em.. lampa zaświeciła mi w oczy, trochę się wygiełam żeby nie raziło. I się zaczęło! :[
Z tych wszystkich strasznych rzeczy, których się tak bardzo bałam, bolał mnie tylko zastrzyk znieczulający.
Zostawiłam panu kochanemu dentyście sumę odpowiadającą 10 paczkom poniżej przeciętych fajek i wyszłam, poszłam na drugą stronę ulicy do domku.
W sobote znowu. Teraz się nie boję. Ani ani. ;>
Ale sobotnie ranne przeżycia bedą podobne do dzisiejszych. Dżizys...
I tak za każdym razem.