W dalszym ciągu jestem nastolatką. Tudzież zachowania typowo nastolatkowe jeszcze we mnie tkwią i nijak wyzbyc się ich nie mogę. Co prawda staram się, ale póki co jeszcze się nie da. Zauważam też, że nie tylko ja mam takie 'problemy'. Osoby, które nie są już nasto, od dawna czy od niedawna, też mają problem z przekształceniem swoich zachowań na bardziej hmm... doroślejsze, logiczniejsze, mądrzejsze, cokolwiek, byleby ładnie brzmiało i odnosiło się do tych zachowań, które są dobre, lepsze i najlepsze. Człowiek uczy się na błędach. Swoich i innych też, ale już mniej. Czasem wystarczy raz się sparzyc na czyms, nie - broń latający potworze spaghetti - czymś, by drugi raz nie popełnic podbnego głupstwa. A czasem można to samo w kółko powtarzac dwa razy, cztery, osiem, szesnaście, dwieściepięcdziesiątszesc, tysiacdwadziesciacztery albo czterytysiacedziewięcdziesiątsześc. Bez przesady. Ale można dużo. Czasem wystarczy sobie powiedziec 'ogarnij się' i po kłopocie. Zależy od dnia, godziny, nastroju, stanu psychicznego itp. Czasem się tak nie da i znowu jest problem. Błędne koło. Ani w przód, ani w tył. Bezsensowne stanie w miejscu, bez niczego, bez Nietzchego. Może jutro, może wczoraj, może za miljart lat.
Sprawy przyziemne należy odstawic w pizdu daleko na czas bliżej nieokreślony.