..:: Wybaczcie... ::..
Już nie będę taka jak dotychczas. I wcale się nie zmieniam. Poprostu będę sobą w 100%. Co rano, jak leżę sobie jeszcze w łożku, myślę nad tymi zmianami. Ale wraz z dniem, te wszystkie postanowienia przemijają. Wieczorem (praktycznie to w nocy, a czasami to i nad ranem) jak kładę się spać, znów myślę... Że dzień który minął nie przyniósł nic nowego. I obiecuję sobie, że od następnego dnia będzie inaczej.
Tak naprawdę brakuje mi czegoś...
Z wieloma osobami mogę się pośmiać, pożartować, pogadać... Ale gdy nadejdzie jakiś problem, nie mam nikogo. Chcem znaleść w kimś oparcie i żeby ten ktoś miał oparcie we mnie. Żeby nazwał mnie po imieniu. I żeby porozmawiał tak szczerze i naprawdę.
"Wiem, że po zmianach odsunie się odemnie wielu. Ale zaczynam żyć od nowa. I chcem, by ktoś zawołał do mnie "przyjacielu"."