• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Here I am the God.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Wrzesień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Archiwum 17 września 2005

..:: Tja, to znów ja ;> ::..

W Gdańsku było cudownie. Bardzo mi się podobało. Raczej tam wrócę kiedyś, być może...
Po 7godzinnej jeździe byliśmy na dworcu Gdańsk-Wrzeszcz. Stąd miało się łatwo dojechać do naszego schroniska. Więc wsiedliśmy do tramwaju i pojechaliśmy na ul. Grunwaldzką. I szliśmy sobie tak pośród kropelek deszczu od numeru 500któregoś do 246 [czy coś koło tego]. Tak, świetnie. Troszeczkę tylko przemoczeni dotarliśmy do długo oczekiwanego schroniska, gdzie się okazało, że musieliśmy pomylić przystanki albo tramwaje [świetnie ;>], przydzielili nam pokoiki i poszliśmy do nich. Pokoje były ładne dosyć. Tam ogarnęliśmy się trochę i poszliśmy na przystanek, wsiedliśmy do tramwaju i pojechaliśmy w okolice ul. Długiej. No, znaleźliśmy prawie [;>] bez problemu. A potem to już spoko było, bo się nigdzie nie motaliśmy, nie gubiliśmy i w ogóle. Szybko znaleźliśmy kino Neptun gdzie miała się odbyć cała ta uroczystość. Została nam jeszcze wolna godzinka, więc poszliśmy koło fontanny Neptuna, koło żurawia i koło tych fajnych stateczków i robiliśmy zdjęcia [jea, jak fajnie]. A potem... potem trzeba było iść na tą całą uroczystość [jakiś cel wkońcu;>].
Aaa... a ja widziałam na żywo [uwaga teraz!] Jarosława Wałęsę ;> Ah, nie żeby był ładny, cudowny i śliczny czy coś... Aczkolwiek intelektu nie ma zbyt dużego... a szkoda....
Uroczystość zleciała dosyć szybko, na koniec oglądneliśmy z 4 może 5 odcinków z tej serii 13 filmików 10minutowych.
Potem wyszliśmy z kina i udaliśmy się na zwiedzanie miasta, nie żebyśmy mieli ładnego, cudownego, ślicznego, mądrego przewodnika czy coś ;> Oprowadził nas, poopowiadał... i właściwie spędziliśmy z nim pół dnia ;-) I także z nim dojechaliśmy spowrotem do schroniska. W sumie po kolacji każdy był tak padnięty, że wszyscy poszli spać, ja też...
A rano... rano wstaliśmy, poszliśmy na śniadanie, ogarneliśmy pokój, oddaliśmy klucze i potuptaliśmy na tramwaj, którym dojechaliśmy na dworzec i pociągiem pojechaliśmy do Gdyni. Pogoda - fe była. A ja żadnego kaptura, parasolki ani nic z tych rzeczy - ale to się wytnie oczywiście. W Gdyni zabardzo nie było co robić w taką pogode. Poszliśmy najpierw w stronę portu, pokarmiliśmy łabędzie, mewy i inne ptaszyska co były tak przy brzegu na kamieniach, i od razu przypomniała się scena z 'Gdzie jest Nemo?' ['Daj, daj, daj, daj, daj !!! DAJ DAJ DAJ!!!] Potem do 'Kwadransu' na pizze [w moim wypadku pizze] no i po obiedzie uznaliśmy, że nie ma co latać po deszczu więc idziemy na dworzec czekać sobie na pociąg, gdzie spędziliśmy przeszło 2h - łe, co to jest...
Szybko czas minął, trzeba było wsiadać do pociągu i jechać do domu. Tłok w PKP straaaaszny - łykend w końcu się zaczynał. No i tak po 21 byliśmy w Lesznie, skąd tato nas przywiózł do Góry... i tak o to jestem, tadaaaaaaaaam!

No, to napisałam co nie miałam pisać w ogóle, ale tak to nawet czasem bywa, ze ma się tak strasznie zmarźnięte palce i trzeba je jakoś rozpracować więc się trzaska jak ten głupol w klawiature... :>

A i pozdrawiam oczywiście:
Sylwie - bo z niej ciągle łach był :D no... bo to pióro ma taki fajny długi wkład i w ogóle żółta koszulka Lotosu wymiata :-D
MW - bo jest taki spoko fajny i w ogóle kto lubi historie? bo nie było nudno i był ciągle brecht z byle powodu ;-)

17 września 2005   Komentarze (1)
Ani182 | Blogi