Normalnie to sie czuje tak jakby nadeszla jesien.
Dziwne, nigdy mi sie jeszcze nie zdarzylo, zeby sie zerwac z lozka w niedziele, z mysla, ze sie spoznie zaraz do szkoly. Jestem przemeczona, tak jakby. A moze to nie to. Fakt, ze dzisiaj była [jak na niedziele] okropna pogoda, ale to tez nie powinno nic zmieniac. Ale zmienilo. Tak sie chamsko dzisiaj czulam przez caly dzien, dawno tak nie bylo. I byc moze to jest powodem mojego chwilowego podlego czucia sie. Jestem w sumie moze przemeczona, moze tylko. Beznadziejnie jest. Przez ta niedziele - a to sie dopiero zaczyna. :/
Tak wiec nie pozostaje mi nic innego, jak szybko sie przyzywczaic do tej atmosfery, ktora panuje na okolo. Bo przez nastepne kilka miesiecy tak wlasnie bedzie. A zapomnialam juz, jak to bylo rok temu. Byle do listopada raczej. Jakos zleci. Szybko mam nadzieje, bo trudno wytrybic jak sie w ogole nie czuje, wlasciwie czuje sie, ale nijak...
No, dobra. Tesknie.
I najbardziej to odczuwam, jak przychodze ze szkoly, a w domu nikogo nie ma. Ze nikt nie przyjdzie do mnie do pokoju i nie opowie mi czegos smiesznego. Ze w takich momentach wlasnie, nikt nie poprawi mi humoru jakas smieszna historyjka z sobotniego wypadu. Tesknie. Smutno byc moze...
I kurcze tak sie bede meczyc co niedziele, az sie przyzwyczaje. Mam na to 10 miesiecy w koncu. Bleah!