• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Here I am the God.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Wrzesień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Archiwum 14 maja 2005

..:: Trzeba żyć, a nie tylko istnieć ::.....

Jest takie miejsce z którym wiąże bardzo dużo wspomnień (zaraz po moim domu). Taka pogoda jak jest obecnie zmusza mnie do tego bym wkraczała w fazę alfa wspominając. Wszystko i nic. Dzisiaj tak się złożyło, że wspominałam mieszkanie mojej babci (tej z białymi włosami :) ) To jest rok 1993/1994. Ewentualnie zachodzi na 1995. Ale głównie wszystkie wspomnienia dotyczą okresu kiedy miałam 4/5 lat. :-)

Pamiętam:
- różową płachtę (tak to nazwę, materiał, potrójny taki, z jasnoróżowymi falbankami na końcach) z takimi dziurkowanymi kropeczkami, całość w kwiatki takie pastelowe, służyło do nakyrwania pierzyny, nie wiem czemu, a może nie pamiętam czemu ten większy kawałek materiału był dla mnie taki bliski, dziwnie jest pamiętać, że się lubiało taki niekocykowaty kocyk, w każdym bądź razie mam do niego pewny sentyment, możliwe, że chowając się pod niego myślałam, że mam on właściwości czapki niewidki (nie wiedząc wtedy czym ona jest), może dawał mi możliwość odizolowania się od rzeczywistości, napewno był niezwykły,
-pierzynę, tą cieplutką, z której wystawały piórka (kaczki, gęsi - coś koło tego), poszewka biała, bez żadnych wzorków, mimo tego nie czułam się jak w szpitalu, ona była taka jedyna w swoim rodzaju,
-skrzypiące drzwi od małego pokoiku, w którym znajdowała się wyżej wymieniona pierzyna, jeżeli tak mogę nazwać, że one skrzypiały, tak dziwnie skrzypiały, a może wydawały dziwne odgłosy, a może mówiły, chciały coś przekazać. nie nie, drzwi skrzypią, więc one też skrzypiały (tak czy siak, tak inaczej!),
-zapach wiśniowej zupy owocowej,
-zatrzaśnięte przez przypadek drzwi od kuchni,
-piecyk kafelkowy, który był taki potrzebny w jesienno-zimowe rani, popołudnia i wieczory, w zależności o jakiej porze byłam tam, był taki jasno-brązowy, na kafelkach były widoczne raz bardziej, raz mniej wyżłobione kwadraty, no może kwadraciki,
-czerwono-czarna poduszkę z wzorkami zygzakowatymi, która była taka niemiła w dotyku, nie lubiłam jej,
-jasną poduszkę, bardzo jasną, z niebieskawymi, jasnymi listkami i kwiatkami, była taka milusia i ulubiona,
-piszczącego plastikowego zielonego kogucika w plastikowym żółtym koszyczku, z plastikowymi jasno-żółtymi, białymi i jasno-niebieskimi jajeczkami,
-rybki, żółto-czerwone takie, na ciemno-żółtych prostopadłościennych stojakach, zapewne zdobycz z jakiejś nadmorskiej miejscowości, słyszałam historie pochodzenia tych rybek, ale nie mogę skojarzyć,
-plastikowe [!] serwetki, z których wyciągałam paseczki, rozlatywały się po pewnym czasie,
-paski wiszące w przejściu między przedpokojem a dużym pokojem, najpierw takie kolorowe ceratowe, później biało-czerwono-zielono-niebieskie, plastikowe, takie już nowocześniejsze,
-porcelanowe, przestarzałe zastawy kolory brązowego, jasno-brązowego, szaro-kremowego, którymi bawiłam się w restauracje, tych co były wyżej na segmentach nie dosięgałam, ale były takie bardziej wizytowe, może właśnie dlatego stały wyżej,
-szklanki z truskaweczkami, (chyba nawet u siebie w domu posiadam takich z dwie sztuki), moje ulubione szklaneczki z dzieciństwa,
-szufladkę pod telewizorem w której mieściły się skarby typu: zdjęcia, odznaki, listy, kartki,
-szufladę w dolnej części mebli, gdzie były wszystkie ręczne robione przeze mnie, siostrę, brata i trzy kuzynki laurki, lubiłam je oglądać,
-metalowe nożyczki sprzed 20/30 lat, którymi cięłam plastelinę, bardzo ciekawe zajęcie, wiem,
-okno z widokiem na park koło poczty w którym lubiłam przebywać i wypatrywać mamę, która wracała z pracy,
-zasuszone pestki dyni na talerzyku z niebieskim wzorkiem,
-dziwną cukierniczkę, ona była naprawdę dziwna, z taką rurką do wysypywania, śmieszna taka,
-kryształowe wazy i wazoniki, na stole, na segmentach i w ogóle wszędzie gdzie były choć trochę wolnego miejsca,
-różowe sztuczne różyczki mieszczące się w jednym z tych kryształowych wazonów,
-obrus z jakimiś zbożami i z konturami bodajże Azji,
-„Franię” w kącie pokoiku, tego małego ze ‘skrzypiącymi’ drzwiami,
-bajki opowiadane mi kiedy tylko chciałam, zmyślone, przekształcone; o wilkach, o sarenkach, o krasnoludkach, o księżniczkach, o księciach, o zamkach; zawsze z sensem, lubiłam je słuchać o każdej porze.

Kropka. I dużo, dużo więcej...

14 maja 2005   Komentarze (7)
Ani182 | Blogi