..:: BaranQi::..
Więc zacznę może od tego, dlaczego, gdy chcemy bezskutecznie zasnąć, liczmy baranki. Wyobrażenie o nich są różne. Np. baranki przeskakujące przez płotek, baranki chodzące w rzadku po łące. Właściwie to zawsze biegną, skaczą czy idą 'gęsiego'. Jeden za drugim. I na wprost. Bo żadko się zdarza, żeby jeden baranek skręcał na prawo drugi na lewo, bo przecież próbujemy sie tym znudzić, a nie urozmaicać swoje wyobrażone baranki. No ale, dlaczego to są baranki? Dlaczego od małego wciskają nam: "Jak nie możesz zasnąć to licz baranki." Wtedy wyobrażamy sobie baranka-kreskówke, albo baranka-narysowanego. Gdy liczmy baranki w wieku 10 lat, zapewne wiemy jak wygląda baranek na żywo, więc takiego właśnie sobie wyobrażamy. Liczenie baranków na jawie, może powodować szybkie zaśnięcie. No bo ileż można je liczyć. A jak ktoś sobie dobrze wkręci, to może całą noc przespać licząc baranki. 'Liczenie baranków' jest ćwiczeniem wyciszającym, i prowadzi głównie do wizualizacji. Możemy z nimi zrobić wszystko, jednemu baranku dać twarz naszego wroga i spuścić go prosto w przepaść, drugi może być naszym przyjacielem i dać mu ładną scenerie na około, po co je liczyć? Jak można się nimi pobawić. Ale co mają one w sobie, że to właśnie je liczmy/bawimy się nimi, a nie przykładowo jakieś żyrafy, czy coś w tym stylu. Czy dziecko z Afryki też liczy baranki?:> Ale pomińmy to. Z jednej jednak strony, po co zastanawiać się nad tym dlaczego baranki, a dlaczego nie, skoro możemy tak poprostu sobie wymyślać nowe sposoby ich liczenia. A jakby tak zacząć liczyć baranki systemem binarnym, osemkowym, szesnastkowym? A jakby tak liczyć baranki które biegają i te już policzone wbiegają między te niepoliczone:D
Cóż, może jestem jakaś dziwna. Ale w swoim życiu zdarzyło mi się raz liczyć baranki. I była to najgorsza noc w moim życiu. Za to lubie (jak mam zasnąć) patrzeć w gwiazdki, takie wyobrażone. Szczególnie jak pamięta się mniej więcej jak są ułożone gwiazdozbiory. I daje to całkiem fajny efekt. Wtedy wyobrażam sobie, że jestem na łące, leże na kocu (w baranki?:D), obok jakieś drzewo, kwiatki. I jest ciemno, tak nastrojowo... I wtedy dopiero zaczynam myśleć, o wszystkim. I wiele fajnych pomysłów mam dopiero w nocy. Myślę o tym co jest, o tym co było, o tym co będzie. Znajduję się w w 'moim środku wszechświata', chociaż dalej leże w moim łóżku. A potem słyszę ćwierkotanie ptaków, otwieram oczy, wschód słonca. I dopiero ok. 6 rano, zaczynam mieć prawdziwe sny...